Misza poszedł i poprosił ich, żeby mu dali coś z naszych rzeczy na życie. Ci dwaj synowie założyli mu postronek na szyję i na postronku powlekli na skwer. I tam go zostawili. Pochowajcie mnie, prosił Misza, chociaż to zróbcie dla mnie! O nic was więcej nie proszę...! Skarżył się, że dziobią go ptaki i szarpią psy. Popatrz, co ze mną zrobili, mówił, szukając mnie wzrokiem, którego nie miał, bo wrony wydłubały mu oczy. Pochowaj mnie, prosił, pochowaj. Przychodził każdej nocy, a głos jego i we dnie słyszałam.<br><br>Dobrowiczowie bali się, że Misza mógł wydać, gdzie ja jestem, i ukryli mnie w