wspaniałym stroju, kłaniać się publiczności i zbierać, tak jak tamci, oklaski za dobrze wykonany numer. Tak pomyślałem widząc jego skupioną twarz i dystans, celebrowany i aż nadto widoczny, dystans wynikający z przekonania: "ja bym to lepiej zrobił", znanego wszystkim nie rozpoznanym artystom.<br>Tak myślałem wówczas i jeszcze długo potem, lecz dzisiaj - gdy opisuję ten moment historii o nim - dzisiaj wyznać muszę co innego. Chodzi mi, oczywiście, o wypadek podczas tresury lwów, a raczej czy głównie o to, jak się wtedy zachował Weiser. Od przerwy obserwowałem go dokładnie przy każdym numerze, śledziłem jego reakcje - twarz, ręce, palce. I to one właśnie mówią