Typ tekstu: Książka
Autor: Oppman Artur
Tytuł: Legendy warszawskie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1925
poradzę.
- No, to bywaj zdrowy! Będziem tu z powrotem, ino patrzeć!

V
Staszek został sam na sam z syreną. Leżała ona pod ścianą obory, na wprost jednego z otworów okiennych, w przeciwległej ścianie wyciętych, a Staszek siadł naprzeciwko i, tak jak mu kazali, patrzył na nią bacznie, i oczu z dziwowiska nie spuszczał.
Miesiąc świecił w ten otwór ścienny mocnym blaskiem i osrebrzał cudną twarzyczkę syreny, w której to twarzyczce jaśniały jak gwiazdy, modre, wilgotne od łez, przesmutne oczy.
I nie cniło się Staszkowi spozierać tak nieustannie na syrenę, bo nigdy, nigdy, jako żyw, nie widział podobnie urodziwego lica i źrenic
poradzę.<br>- No, to bywaj zdrowy! &lt;orig&gt;Będziem&lt;/&gt; tu z powrotem, ino patrzeć!<br><br>V<br>Staszek został sam na sam z syreną. Leżała ona pod ścianą obory, na wprost jednego z otworów okiennych, w przeciwległej ścianie wyciętych, a Staszek siadł naprzeciwko i, tak jak mu kazali, patrzył na nią bacznie, i oczu z dziwowiska nie spuszczał.<br>Miesiąc świecił w ten otwór ścienny mocnym blaskiem i osrebrzał cudną twarzyczkę syreny, w której to twarzyczce jaśniały jak gwiazdy, modre, wilgotne od łez, przesmutne oczy.<br>I nie cniło się Staszkowi spozierać tak nieustannie na syrenę, bo nigdy, nigdy, jako żyw, nie widział podobnie urodziwego lica i źrenic
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego