starego, a Palmiak cały wieczór głupstwa gadał do gospodyni, bo co chwila latał Ťnaprzeciwť i pił, Julkowi dał w mordę, a kotu rondelek przywiązał do ogona".<br><tit>Rozdział czternasty</>Lipiec. Okres, w którym, jak mówią dyżurni kelnerzy, można zwariować z nudów. Słońce praży w szklany dach, na sali pusto i cicho, tylko echo dudni. Czasem prąd powietrza poruszy portierę i firanki, wzbudzi jakieś uśpione wspomnienie, czasem przejeżdżający koło "Pacyfiku" tramwaj zatrzęsie szybami bufetu <page nr=147>.<br>W południe zaglądają tu goście przejezdni, wieczór nie ma nikogo. Palmiak z rozpaczy upija się na wesoło, tańczy i śpiewa na pustej sali, czasem komponuje żałobne marsze na pogrzeb starego