ale owym właśnie rozruchem strasznym, co tysiące głów jaśniepańskich odrąbał z karków!... mówili mi, że i sama królewska głowa pod nóż tam wtedy poszła - Kazimierz, jakby wrośnięty w pniak, na którym siedział - milczał nieporuszenie, z zapartym oddechem.<br>To, co słyszał teraz, było objawieniem spraw, o których on, w latach bernardyńskiej edukacji, nie dowiedział się ani słowa... Derkaczowe mówienie wydawało mu się czymś niezmiernie niepojętym, trudnym do przeniknięcia zwyczajnym rozumem - lecz równocześnie przez jakiś puls osobliwy w tym mówieniu drgający - żywym i prawie naocznie widzialnym; tak widzialnym jak ta oto przed nim wielka, spokojna twarz kowala, jaskrawo oświetlona z jednej strony odblaskiem