z którą się mierzą, jak i klubowa, familijna atmosfera wśród publiczności siedzącej dosłownie o krok. Chwilami mamy wrażenie, że jesteśmy na wiejskiej zabawie albo przy ognisku.<br>Szczególne wrażenie zrobiła właśnie wspomniana Layla, perła w koronie Claptona, jego napisany w 1970 roku rozpaczliwy hymn miłości do Patti Harrison, ówczesnej żony przyjaciela eks-Beatlesa (później zaś jego własnej). W wykonaniu Derek & The Dominos Layla rozdzierała serce kwilącymi i jazgoczącymi gitarami elektrycznymi. Po 22 latach, w studiu MTV, zagrana w dużo wolniejszym, rozkołysanym tempie, brzmiała jak sentymentalne wspomnienie człowieka, który swoje w życiu przeszedł. Nic dziwnego, że muzycy zrezygnowali z pamiętnej cody, dopisanej i