Kiedy wyszedł, Zew był już ubrany. Mama, daj mi bieliznę, skarpetki i dużo chleba. Ja mówię, Zew, wojna? Ależ skąd, tylko muszę iść na służbę, będziemy jak zwykle w karty grać. Ja mówię, Zew, wojna! Jaka wojna, co za wojna, znowu coś wymyśliłaś. I poszedł. Oni mieli bunkry na pustyni, elektryczność, wszystko co trzeba. Jedli tam, spali, myli się, tysiąc ich było w tych bunkrach - przeciw całemu egipskiemu wojsku. Prawie nikt stamtąd nie wyszedł. Lekarz i pielęgniarka w białym fartuchu przychodzili do drzwi. Najpierw dawali zastrzyk, a dopiero potem mówili, że zabity. Całe Neve Sharet koło Ramat Ganu, długie czteropiętrowe bloki