Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
Kiernackiego martwiła perspektywa jej podnoszenia. Z tamtej strony pień znakomicie pełnił rolę dźwigni, lecz od dołu mogło być trudniej. Uśmiechnął się, kiedy z następnego pakunku wyjrzało ostrze żołnierskiej łopatki. Mając coś takiego, wodę i powietrze, mógł się nie przejmować opornymi włazami.
- Spieprzyliśmy sprawę - szepnął. - Zanim dopadniesz kryjówki, zgub pościg. To elementarz.
- Jak myślisz, ilu ich było?
- Nie wiem. Raczej tylko dwóch... Ale mogli ściągnąć kogoś do pomocy. Albo teraz zadzwonić. Młody nie miał komórki. To znaczy, że ma ją... jak mu tam...
- Niżycki. - Westchnęła. - Ale ze mnie kretynka. Mieć dwa telefony i zostawić oba... Baby chyba naprawdę nie nadają się do
Kiernackiego martwiła perspektywa jej podnoszenia. Z tamtej strony pień znakomicie pełnił rolę dźwigni, lecz od dołu mogło być trudniej. Uśmiechnął się, kiedy z następnego pakunku wyjrzało ostrze żołnierskiej łopatki. Mając coś takiego, wodę i powietrze, mógł się nie przejmować opornymi włazami.<br>- Spieprzyliśmy sprawę - szepnął. - Zanim dopadniesz kryjówki, zgub pościg. To elementarz.<br>- Jak myślisz, ilu ich było?<br>- Nie wiem. Raczej tylko dwóch... Ale mogli ściągnąć kogoś do pomocy. Albo teraz zadzwonić. Młody nie miał komórki. To znaczy, że ma ją... jak mu tam...<br>- Niżycki. - Westchnęła. - Ale ze mnie kretynka. Mieć dwa telefony i zostawić oba... Baby chyba naprawdę nie nadają się do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego