Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
powieścideł, moralnie słusznych, ale naiwnych i aż do mdłości podlanych hurrapatriotycznym sosem, naszpikowanych sloganami. W prasie wiele reportaży z życia prowincji, naśladownictwo Konrada Wrzosa. To jeszcze nie było najgorsze, Szyc zwyczajnie źle pisał po polsku, i do tego nieciekawie. Razem z Szycem do Wrzosowa zawitało coś nieuchwytnie groźnego, jakiś zalążek epidemii. Czy dlatego Jassmont zapragnął się z nim spotkać? Można powiedzieć, że Szyc był świecą, a on ćmą, którą ta świeca przyciąga. W piękne popołudnie poszedł. W słabnącym słońcu, w zamęcie ciepłożółtych liści. Szedł przez złocisty suchy potok. Liście przypominały łupinki cytryn, pomarańczy i innych tropikalnych owoców, których smaku, nazwy nie
powieścideł, moralnie słusznych, ale naiwnych i aż do mdłości podlanych hurrapatriotycznym sosem, naszpikowanych sloganami. W prasie wiele reportaży z życia prowincji, naśladownictwo Konrada Wrzosa. To jeszcze nie było najgorsze, Szyc zwyczajnie źle pisał po polsku, i do tego nieciekawie. Razem z Szycem do Wrzosowa zawitało coś nieuchwytnie groźnego, jakiś zalążek epidemii. Czy dlatego Jassmont zapragnął się z nim spotkać? Można powiedzieć, że Szyc był świecą, a on ćmą, którą ta świeca przyciąga. W piękne popołudnie poszedł. W słabnącym słońcu, w zamęcie ciepłożółtych liści. Szedł przez złocisty suchy potok. Liście przypominały łupinki cytryn, pomarańczy i innych tropikalnych owoców, których smaku, nazwy nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego