Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
przemknęły mu w myślach czasownikowe warianty, wywołując lekki uśmieszek. A dalej, jeśli bawić się Rybkiem i jego losem: "Zabić - kto? czym? Zwolnić - kiedy? jak? Zbadać - kim? czym?". Ale zdążył tylko zaciągnąć się pierwszym dymem, tym soczystym dymem porannej fajki po kawie, gdy dostrzegł nadciągającego Dziadka - swojego szefa. "Dziadek" to przewrotny eufemizm, gdyż dziadyga miał ze sto kilo żywej wagi, łapy jak czerstwe bochny, a na gębie wypisaną biografię starego zomowca. Ci tak już mają do końca. Nadciągał od strony przejścia przy makdonaldzie i to było odpowiednie słowo - poruszał się szybko, sapiąc i świszcząc, w ręku trzymał szmacianą torbę napakowaną kanapkami. Nadciągał
przemknęły mu w myślach czasownikowe warianty, wywołując lekki uśmieszek. A dalej, jeśli bawić się Rybkiem i jego losem: "Zabić - kto? czym? Zwolnić - kiedy? jak? Zbadać - kim? czym?". Ale zdążył tylko zaciągnąć się pierwszym dymem, tym soczystym dymem porannej fajki po kawie, gdy dostrzegł nadciągającego Dziadka - swojego szefa. "Dziadek" to przewrotny eufemizm, gdyż dziadyga miał ze sto kilo żywej wagi, łapy jak czerstwe bochny, a na gębie wypisaną biografię starego zomowca. Ci tak już mają do końca. Nadciągał od strony przejścia przy makdonaldzie i to było odpowiednie słowo - poruszał się szybko, sapiąc i świszcząc, w ręku trzymał szmacianą torbę napakowaną kanapkami. Nadciągał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego