tam eufonistów wielu, lecz żaden z nich nie śmiał zagrać przy Eufinie, bo też był on może ostatnim, co tak eufoneza na eufonium wodził.<br>Eufin uważał siebie za Eufończyka (i biada temu, kto by się ważył choć trochę eufońskość Eufina w Eufonii podważyć), lecz w grze jego na eufonium cała europejskość przodków jego wyłaziła: niemiecką nadętością najmniej się popisywał, stosując najczęściej francuskie zadęcie, celował zaś w eufońskim przedęciu. Technikę przedęcia, w grze na instrumentach dętych nieodzowną, rozwinął do takiego stopnia, iż na jednym oddechu kilka tonów naraz mógł dobyć. Stąd wziął się sławny akord eufinowski, będący septymową dominantą z sekstą miast