traktować je z pewną ostrożnością (co<br>nie znaczy, że zawsze są podrobione). Czasami fałszerze stosują też<br>zabieg polegający na rozmiękczeniu (przez podgrzanie) większego<br>fragmentu obrazu, gdzie następnie nanoszą sygnaturę. Podpis w takim<br>przypadku także "dobrze siedzi", ale za to inaczej niż reszta pracy,<br>pod lampą widoczny jest cały obszar rozmiękczonej farby.<br>Nie każde odstępstwo od normy automatycznie oznacza, że mamy do<br>czynienia z zafałszowaniem. Zdarzało się, że obrazy sygnowali<br>członkowie rodziny (np. po śmierci Jacka Malczewskiego podpisywała je<br>żona). Albo że zamiast podpisu znajduje się faksymile; stosowna<br>pieczątka zaświadczająca, z czyjej spuścizny pochodzi dzieło (tak było<br>np. z obrazami Kowalskiego-Wierusza