wścibstwem prasy. <br>- Jeżeli ktoś, powiedzmy jakiś paparazzi, ośmieli się podejść za blisko, użyję siły fizycznej - ostrzega aktor. - Mieliśmy już kłopoty: jacyś reporterzy chowający się po krzakach zrobili przez teleobiektyw zdjęcia i ukazały się one w Internecie. Pewnego dnia, gdy wyprowadzimy się z Los Angeles, to wszystko się skończy. Marzymy o farmie, gdzieś na południu. Chociaż chcielibyśmy także pomieszkać trochę w Nowym Jorku, żeby nasza córeczka miała szansę zachłysnąć się wielobarwnością tego miasta. Los Angeles jest w jakimś sensie zunifikowane, to mnie martwi.<br>Chcą mieć więcej dzieci. Rozważają możliwość adopcji. - Mamy to szczęście, że udaje nam się to, co robimy, więc stać