podłego sybaryty, rozpustnika, lubieżnika, obraz fałszywego apostoła, zdrajcy ewangelicznej prostoty. Nawet jeśli twarz hierarchy miała jakieś pozytywy, były to raczej drapieżna inteligencja, spryt i stanowczość niźli franciszkańska miłość. Cała kultura, wszystkie obrazy zgromadzone w europejskich galeriach i wiszące w bocznych nawach kościołów, wszystko krzyczy jednym głosem: biskupi to fałszywe owce, faryzejskie nasienie.<br>Ale okay, ten nie jest najgorszy. Jeśli grzeszy, to chyba głównie przy stole, wcinając różne specjały, niedostępne gawiedzi, którą on bierzmuje, chrzci, napomina, poucza, karci. Dla mnie ma super ofertę, która powinna zresetować w mojej głowie wszystkie złe myśli na jego temat. Cenzuruję więc je w sobie, ograniczam, ściskam