zarządu, dlatego, że mieli tę załogę (nieładnie to dzisiaj brzmi) o wysokim poziomie świadomości, rozumiejącą zachodzące procesy związane ze zmianą technologii, zwłaszcza w takiej skali. Należało pozbyć się także wszystkiego, czym obrosła fabryka przez minione lata, a co stało się nieznośnym balastem dziś. Polikliniki, która obsługiwała całą dzielnicę, ośrodków wczasowych, filii poza Warszawą, budynków jeszcze przedwojennych rozrzuconych w różnych miejscach miasta. Tysięcy metrów powierzchni pod dachem, w sumie 7 hektarów hal. Udało się sprzedać tylko dlatego, że wcześniej uregulowano sprawy własnościowe, chociaż nawet akt notarialny z lat 20. wymagał potwierdzenia. Ten stan posiadania odbijał się na kosztach, których kiedyś nie liczono