do kawiarni, aby coś przegryźć. Kelnerzy byli w białych letnich kurtkach, starszy kelner Piotr ocierał pot z czoła.<br>- Nie mam czym oddychać!... - skarżył się.<br>Jakaś kobieta piła przez słomkę oranżadę, jedną szklankę, drugą; trzecią. ,.Czy to nie mnie się, pytała parę dni temu o moją żonę?" przypomniał sobie `Widmar.<br>Przełknął filiżankę zimnej zupy i wziął gazety. Czytać jednak, jak się okazało, nie mógł. Wszędzie, na każdej stronie, na każdej szpalcie znajdował notatki o samobójstwach i zbrodniach na tle zazdrości, zdrad, miłosnych waśni. Piętnaście wypadków dziennie, więcej -- sto! Jeszcze więcej - tysiące!... Dopiero wtedy rzuciła mu się w oczy potworna statystyka. Żyjemy i