żeby przyjęli zlecenia. Zadowolony, że udało mi się sprzedać wszystko, wpadłem w euforię. Spodziewałem się, że następna sesja - czwartkowa - oznacza maksymalny spadek cen akcji. Nie przypuszczałem jednak, że będzie aż tak źle, że przez cały przyszły tydzień giełda będzie spadać maksymalnie, że będą jedynie oferty sprzedaży, redukcje sprzedaży. Ludzie zbierali forsę przez pół roku, a teraz tracili na dwóch, trzech sesjach. Tak jak tydzień wcześniej w biurach maklerskich było widoczne samo kupno, to przez cały następny tydzień było niebiesko od zleceń sprzedaży. Dla nas oznaczało to dziką satysfakcję, bo, po pierwsze - byliśmy lepsi od innych, po wtóre - że ci analitycy się