Typ tekstu: Książka
Autor: Kuncewiczowa Maria
Tytuł: Cudzoziemka
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1936
tego felczerka zarazki dyfterii sypią się jak pchły! Bo onże - dezynfektor miejski! To któż jego sam do domu na zgubę rodzonego dziecka sprowadził? A potem Bogu żywego oddaje. Ta, kto taki? A może i umyślnie? Umyślnie; tak; bo ja świata za tym Kaziem nie widziałam wtenczas. Umyślnie!
Adam wstał z fotela. Nie był już blady. Był szary, zimny jak zdeptany śnieg. Tylko oczy wysadzone z orbit - czerwone i palące. Oczami zdzielił Różę. Pędził ją przed sobą - cofała się tyłem do ściany, z dolną szczęką obnażoną w nierozumnym uśmiechu.
- Milcz! Przestań! - charczał. - Bo zabiję.
Przystanęła, zderzyła się z mężem piersią o pierś
tego felczerka zarazki dyfterii sypią się jak pchły! Bo onże - dezynfektor miejski! To któż jego sam do domu na zgubę rodzonego dziecka sprowadził? A potem Bogu żywego oddaje. Ta, kto taki? A może i umyślnie? Umyślnie; tak; bo ja świata za tym Kaziem nie widziałam wtenczas. Umyślnie! <br>Adam wstał z fotela. Nie był już blady. Był szary, zimny jak zdeptany śnieg. Tylko oczy wysadzone z orbit - czerwone i palące. Oczami zdzielił Różę. Pędził ją przed sobą - cofała się tyłem do ściany, z dolną szczęką obnażoną w nierozumnym uśmiechu. <br>- Milcz! Przestań! - charczał. - Bo zabiję. <br>Przystanęła, zderzyła się z mężem piersią o pierś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego