niezbyt wnikliwy (Vilbert drgnął) obserwator narodów nazywa trzeźwością, ale tyczą troski stosunku do samego siebie, do innych ludzi i wszechświata, jednym słowem, człowieka w ogóle, czyli rzeczy zupełnie nie znanej rentierom, którzy w mózgu rozcieńczonym winem mają pełno spraw materialnych, a na ustach frazes "prawo człowieka i obywatela", który to frazes w zasiedziałym egoizmie i próbach zużytkowania go dla praktycznych potrzeb i wygód urządzeń społecznych zatracił wszelką treść i sens. Myślę, że świetny poeta, a tak kiepski obserwator narodów nie byłby w stanie zrozumieć, jako nieodrodny syn swojej notarialnej ojczyzny, że zagadnienie człowieka to nie jest dla Polaka środek do rozwiązywania