Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Rzeczpospolita
Nr: 11.25
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
kraj. Nie rozstrzelają nas wszystkich, choćby sprowadzili tu całą rosyjską armię - mówi Lubomir, emerytowany inżynier, który przyjechał ze Lwowa. Swój namiot rozbił tuż przy siedzibie prezydenta na ulicy Bankowej.
Poprzedniej nocy tłum ruszył w stronę budynku, drogę zagrodziły mu oddziały milicji i wojska. Stanęli naprzeciw siebie rozgorączkowani manifestanci i młodzi funkcjonariusze uzbrojeni w tarcze, w czarnych hełmach na głowach. Wydawało się, że tłum zmiecie ostatnią przeszkodę i wedrze się do budynku. Wydawało się, iż pierwszy raz podczas tej rewolucji może polać się krew.
- Wie, co jest piękne? Ludzie nie poszli, a nasi liderzy, gdy dowiedzieli się, że tamci będą strzelać, powiedzieli
kraj. Nie rozstrzelają nas wszystkich, choćby sprowadzili tu całą rosyjską armię - mówi &lt;name type="person"&gt;Lubomir&lt;/&gt;, emerytowany inżynier, który przyjechał ze &lt;name type="place"&gt;Lwowa&lt;/&gt;. Swój namiot rozbił tuż przy siedzibie prezydenta na ulicy &lt;name type="place"&gt;Bankowej&lt;/&gt;.<br>Poprzedniej nocy tłum ruszył w stronę budynku, drogę zagrodziły mu oddziały milicji i wojska. Stanęli naprzeciw siebie rozgorączkowani manifestanci i młodzi funkcjonariusze uzbrojeni w tarcze, w czarnych hełmach na głowach. Wydawało się, że tłum zmiecie ostatnią przeszkodę i wedrze się do budynku. Wydawało się, iż pierwszy raz podczas tej rewolucji może polać się krew.<br>- Wie, co jest piękne? Ludzie nie poszli, a nasi liderzy, gdy dowiedzieli się, że tamci będą strzelać, powiedzieli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego