się przyjąć naszą pomoc:<br>mieliśmy jak najgłośniej zachwalać wstążki i paski, grzebyki i szpilki do włosów, tasiemki i gumki ("Szmir, mydło, powidło i inne delikatesy" - jak by powiedział mój przyjaciel Kuba), wykrzykując to po polsku z perskim akcentem, i wkrótce udało się nam przekroczyć bramę, strzeżoną pilnie przez pana Wojciecha, furtiana doskonałego, który wpuścił nas, chociaż nam, chłopcom, długo przyglądał się z nieufnością, ale przekupień Mohammad zdołał go na migi przekonać, że tym razem przyszedł z pomocnikami,<br>odetchnęliśmy jednak z ulgą dopiero wówczas, gdy za naszymi plecami klucz zgrzytnął głośno w zamku, a więc pierwszy cel osiągnęliśmy bez trudności: znaleźliśmy się