o budach, które kopniakami rozwala wichura, zdartych arkuszach blachy, wiechciach trzcin... O piachu, który się sypie przez podważone dachy w garnki z ryżem i usta niemowląt. Biczuje twarze.<br>Wokół auta szumiało, grube ziarna dzwoniły o dach, jakby zacinała ulewa. Falująca szarość przestworzy rozdarła się żółtym blaskiem. Ognistą kulę wielkości piłki futbolowej sypiącą iskrami podrzucał wiatr. Trzy duże skoki i uderzyła w pień drzewa. Bryznęły jadowite zygzaki białego światła, wsiąkając w ziemię z hukiem armatniego wystrzału. Wydało im się, że cały świat zadrżał. Margit przerażona chwyciła Istvana za rękę.<br>- Co to?<br>- Chyba kulisty piorun - widział ją niewyraźnie, zieloną sylwetkę, źrenicami, które poraził