dziad jestem, stare próchno. Myślałem, że oni nas zaraz pod ścianę, jak tamtych - wskazał ręką ku kuchni.<br>- Gdyby tamci nie zaczęli pierwsi, poszliby chyba do niewoli - poprawił Surma.<br>Jednostką gwardyjskiego pułku dowodził pułkownik Płochow. Pierś dowódcy - czterdziestolatka zdobiły liczne ordery. Zapewne pochodził z południa Rosji, włosy miał kruczoczarne, oczy też, głęboko osadzone pod grubymi, strzępiastymi brwiami. Zajął pokój Reidernów, zwany niebieskim z racji ścian obitych błękitnym adamaszkiem. Meble, kapa na łóżku, parawan, wszystko było błękitne. Domowników dziwiło nieco, że pułkownik spał w jednym pomieszczeniu z ordynansem, pyzatym Griszą. Podobna komitywa nie mieściła się w głowie, była nie do pomyślenia. Nawet w