Piekarskiego i zrobił ruch, jakby go chciał ucałować, ale ten odsunął się.<br>- Ja panu muszę nawet powiedzieć, że to całe wariactwo to nie jest takie najgorsze. Człowiek pojeździ, popatrzy se trochę, różne rzeczy się dzieją. Jakby pan co jeszcze ode mnie potrzebował, to masz pan to u mnie. Zawsze swoją gablotą mogę podjechać.<br>- Dziękuję, panie Kurawicz - uśmiechnął się Piekarski. - Jak tylko będzie jakaś sprawa, to jak w dym do pana. A teraz napijmy się - nalał do kieliszków.<br>- Panie, co ja bym był za taksiarz, jak ja bym pił. Jeszcze w pięćdziesiątym pierwszym...<br><page nr=132><br>- Ależ kochany panie Kurawicz, ze mną pan się nie