Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Jak pan może takie skwierne słowa do mnie mówić? Ja nie jestem pierwsza lepsza, żeby mnie pan szczypał i propozycje robił... Zaraz pójdę, mojej pani się poskarżę... Toż to po prostu gadość!

Oczy jej pałały, ręce się trzęsły.

- Niech Tekla nie krzyczy - starał się ją udobruchać Łyczewski. - Niech Tekla nie gada głupstw.

Spojrzał na mnie ze zmieszaniem, poprawił sobie krawat, następnie poszperał w kieszeni marynarki i położył na stole monetę.

- Ma Tekla pół rubla i proszę być cicho... Dzieciak może myśleć, że Bóg wie co...

Tekla chwyciła półrublówkę i wyrzuciła ją przez okno.

- Tam pan może pozbierać swoje pieniądze! Tam! Tam
Jak pan może takie skwierne słowa do mnie mówić? Ja nie jestem pierwsza lepsza, żeby mnie pan szczypał i propozycje robił... Zaraz pójdę, mojej pani się poskarżę... Toż to po prostu gadość!<br><br>Oczy jej pałały, ręce się trzęsły.<br><br>- Niech Tekla nie krzyczy - starał się ją udobruchać Łyczewski. - Niech Tekla nie gada głupstw.<br><br>Spojrzał na mnie ze zmieszaniem, poprawił sobie krawat, następnie poszperał w kieszeni marynarki i położył na stole monetę.<br><br>- Ma Tekla pół rubla i proszę być cicho... Dzieciak może myśleć, że Bóg wie co...<br><br>Tekla chwyciła półrublówkę i wyrzuciła ją przez okno.<br><br>- Tam pan może pozbierać swoje pieniądze! Tam! Tam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego