Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
przez zęby. - Najdziwniejsze, że jeden wybuch nastąpił niemal pod nosem policyjnego patrolu, tuż przy szosie bydgoskiej. Nikt niczego nie widział, kompletne zaskoczenie.
- Jak daleko...? - rozstawił dłonie.
- No właśnie - mruknęła. - Parę minut różnicy, a ten drugi wybuch odnotowano niemal nad Odrą.
Kiernacki pokiwał głową. Miał dość kwaśną minę.
- Daliśmy ciała, szkoda gadać. Obława, blokady, tysiące ludzi... A nikt nie pomyślał, że to już tam jest.
Milczeli dość długo. Kiernacki, bez przekonania, jeszcze raz potrzymał palec na przycisku dzwonka. Zdejmował go, kiedy telefon Izy zapiszczał ponownie.
- Ależ się zrobiłaś popularna...
- Słucham, Dem... - Nie pozwolono jej dokończyć. Uniosła brwi; głowa, jak pchnięta sprężyną, obróciła
przez zęby. - Najdziwniejsze, że jeden wybuch nastąpił niemal pod nosem policyjnego patrolu, tuż przy szosie bydgoskiej. Nikt niczego nie widział, kompletne zaskoczenie.<br>- Jak daleko...? - rozstawił dłonie.<br>- No właśnie - mruknęła. - Parę minut różnicy, a ten drugi wybuch odnotowano niemal nad Odrą.<br>Kiernacki pokiwał głową. Miał dość kwaśną minę.<br>- Daliśmy ciała, szkoda gadać. Obława, blokady, tysiące ludzi... A nikt nie pomyślał, że to już tam jest.<br>Milczeli dość długo. Kiernacki, bez przekonania, jeszcze raz potrzymał palec na przycisku dzwonka. Zdejmował go, kiedy telefon Izy zapiszczał ponownie.<br>- Ależ się zrobiłaś popularna...<br>- Słucham, Dem... - Nie pozwolono jej dokończyć. Uniosła brwi; głowa, jak pchnięta sprężyną, obróciła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego