Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
porwał kawał drąga, wskoczył w sięgające mu po
pachy zboże. Przebrnął jak przez wodę i jął łomotać Mućkę po grzbiecie.
Krowa poderwała się do rozpaczliwego galopu. Kaźmierz rzucił jeszcze w
ślad za nią obłamany kij, zmuszając Mućkę do przekroczenia miedzy i
przejścia na stronę Kargula.
- A żeby ty kopyta połamała, gadzino jedna!
Zadowolony ze swojej interwencji poprawił na głowie maciejówkę, a
wtedy dostrzegł wbite w siebie chmurne spojrzenie Kargula. Odpowiedział
mu hardym wzrokiem, bo przecież i sam Pan Bóg przyznałby mu prawo
przegnania cudzego bydełka ze szkody.
Owszem, może Pan Bóg by i tak postąpił, ale napewno nie Kargul.
Kargul dopiero
porwał kawał drąga, wskoczył w sięgające mu po<br>pachy zboże. Przebrnął jak przez wodę i jął łomotać Mućkę po grzbiecie.<br>Krowa poderwała się do rozpaczliwego galopu. Kaźmierz rzucił jeszcze w<br>ślad za nią obłamany kij, zmuszając Mućkę do przekroczenia miedzy i<br>przejścia na stronę Kargula.<br> - A żeby ty kopyta połamała, gadzino jedna!<br> Zadowolony ze swojej interwencji poprawił na głowie maciejówkę, a<br>wtedy dostrzegł wbite w siebie chmurne spojrzenie Kargula. Odpowiedział<br>mu hardym wzrokiem, bo przecież i sam Pan Bóg przyznałby mu prawo<br>przegnania cudzego bydełka ze szkody.<br> Owszem, może Pan Bóg by i tak postąpił, ale napewno nie Kargul.<br> Kargul dopiero
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego