nieco ułomnego światła. Miało się wrażenie, że w pokoju pojawił się trzeci uczestnik rozmowy.<br><br>Jassmont w kilku zdaniach opowiedział o swoim spotkaniu z Ossowieckim w ostatnich dniach października 1939. Naturalnie nie opowiedział wszystkiego. Przemilczał cały klimat, niuanse, wyłącznie tezy, powaga profetycznego autorytetu. W istocie dokonał plugawego aktu zdrady. Jakby żywą gałąź odciął od drzewa świadomie i bezlitośnie. Następnie metodycznie obdarł ze śliskiej kory, zeskrobał zielonkawy, lepki podskórek i obnażył białawy, pokraczny kikut. Spotkanie z kimś takim jak inżynier Ossowiecki zawsze jest wydarzeniem pełnym podtekstów. Wtedy spotkali się przypadkiem. Na Puławskiej, Zaduszki za pasem, chłód, ktoś życzył jakiemuś Tadeuszowi najlepszego. Ponuro, szaro