na głowie i w domu, i poza nim. W niedzielę w brokatowej sukience "kościelnej" i w "gazówce" w róże, a trzecia, czarna suknia, na śmierć i chustka - prezent ode mnie z Ameryki w srebrne róże w walizeczce pod łóżkiem.<br>Z okazji wszystkich uroczystości i rocznic chciała, żebym jej kupowała ciepłe "galoty" i wełniane pończochy, a raz w roku, na wiosnę, wiozła po zakupy na Bazar Różyckiego - po dwie pary butów - czarne sandałki i brązowe półbuty.<br>Kiedyś jeździłyśmy autobusem (nie miałam samochodu). Po wejściu do warszawskiego autobusu, mówiła głośno "pochwalonego", szukała dla mnie miejsca, często zganiając jakiegoś młodego mężczyznę sadzała mnie - zawstydzoną