mu przed oczyma - niezdolny był zatrzymać ten kołowrotek, twarze, światła, stoły i naczynia nie miały trzeciego wymiaru, były jakby malowane gwaszem i rozmazane na ruchomej płaszczyźnie. Marszczył brwi i wytężał wzrok, by tę płaszczyznę, a przynajmniej poszczególne plamy unieruchomić - zauważył, że ludzie mu się przypatrują. "No i czego się tak gapicie? Myślicie, że jak kelner, to... Do licha, na gębie mam to wypisane, czy co?" Groźnie zmarszczył brwi i na krótko utkwił wzrok w jakiejś drwiąco uśmiechniętej twarzy - twarz ta spoważniała nagle, ale za to tuż obok zaczęły się uśmiechać inne twarze, uśmiechały się coraz wyraźniej, było ich coraz więcej, już