nad płytą kuchenną, jakby zbierała siły co najmniej do pieczenia chleba, gotowania bigosu dla pułku wojska lub innej równie gigantycznej czynności - po czym wolno, odmierzonym starannie ruchem, zadowoliła się włączeniem stojącej na płycie maszynki elektrycznej. Z wiadra zaczerpnęła wodę do czajnika. I nie żadną aluminiową łyżką ani polewanym na biało garnczkiem, jak to robiła ciotka, ale dziwacznym czerpakiem, który zawisł <orig>dyndająco</> na metalowym haku na półce. Dziewczyna nie interesowała się nim więcej, podeszła do kredensu - znajdując się raptem na wprost Adama, bo tam stało słoniowate cielsko czarnego mebla, i otworzyła szeroko górne, zamknięte na klucz, drzwiczki.<br>Różne dziwy kryją w sobie