tak piękna, nigdy nie poruszałam się tak lekko, bez oporu ciała i powietrza, nigdy nie unosiłam się, nie fruwałam, nie istniałam tak cudownie, beztrosko, swobodnie w dusznym czerwcowym powietrzu.<br> Noc przesuwała się powoli, owady wędrowały własnymi szlakami, Iw nadal śniła swój pastelowy sen. Zasypiała zawsze przy zapalonej lampce, którą matka gasiła dopiero wtedy, gdy była pewna, że Iw już zasnęła. Dziewczynka bowiem bała się ukrytych głęboko w mroku diabłów, wilkołaków, wampirów, rusałek, południc, stolemów, wyrwidębów, krasnali, elfów i troli, bała się nieznanego i niewidzialnego. Ten lęk wynikał z przyczyn prostych i oczywistych, o których nie mówiła jednak nikomu, słusznie uważając, że