przez okno, robi kulkę z kozy i pstryka nią gdzieś w powietrze, ale autobusu jeszcze nie ma. Tylko jakiś facet chodzi koło zaparkowanego krzywo na chodniku Żuka i krzyczy: "ziemniaki".</><br><br><div><tit>Leszek Dziadoń</><br><br>Późnym wieczorem w sobotę Leszek D., rozkładając na stole odznaczające się nadzwyczajnymi walorami smakowymi, kolorowe przegryzki, błyszczące napoje gazowane i coś niecoś na humor, zasiadł wygodnie przed telewizorem i zaczął badać swoich czterdzieści kanałów kablówki w poszukiwaniu obfitujących w sceny erotyczne programów z dziewczynkami, sprośnych filmów, dosadnie ukazujących życie płciowe obojga płci, albo przynajmniej informacji wypchanej pikantną sensacją. Żona Leszka K., Janina K.-Z., wyjechała wraz z dzieckiem blisko