było pełno<br>żandarmów, zwanymi "kogutami", od piór przy czapkach.<br>Nie zamierzali im wpaść w oczy i poszli na piwo. Do pociągu<br>wskoczyli w ostatniej chwili.<br> Zgodnie z kurierską zasadą, każdy jechał w oddzielnym<br>wagonie. W razie jakiejś wpadki chociaż jeden z kurierów mógł<br>się uratować. Krzeptowski stał na korytarzu wagonu, gdy<br>nagle zobaczył przez szybę drzwi, że w następnym wagonie,<br>gdzie jechał Stramka, gorączkowo kręcą się żandarmi. Instynkt<br>mówił mu, że jest coś niedobrze, ale nadal obserwował<br>sytuację. Po chwili z tamtego wagonu przyszedł jakiś Węgier,<br>Józek zagadnął go w ojczystym języku, co się tam dzieje, że<br>kręci się tylu "kogutów