nie mogłem się od niego oderwać. Płakałem wtedy, gdy reżyser chciał, żebym płakał. Śmiałem się dokładnie w tych momentach, gdy on chciał, żebym się roześmiał. W głowie zostało mi kilka myśli i kilka obrazów, o których trudno mi będzie zapomnieć. <br><br>Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że niedobrze by było, gdyby ten film stał się obowiązującą w Polsce wykładnią życia Karola Wojtyły, jak "Pasja" Gibsona stała się dla wielu jedynym obowiązującym wykładem Ewangelii. Niedobrze nie dlatego, że to zły film. Niedobrze, bo życie Jana Pawła II i historia Polski są o wiele ciekawsze niż ich hagiograficzna wersja. Fakt, że młody Karol przyjaźnił