Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Tak, koniecznie przeżyć burzę! A zresztą - co ja plotę! Wyszłam za mąż i jestem szczęśliwa. Leonid ma rację, że szczęście osobiste to sprawa najważniejsza.

Po wyjściu Poliny zapadło milczenie. Ojciec poszedł do gabinetu, a matka zamyśliła się i pisała coś palcem w powietrzu. Krysia uśmiechała się do mnie ironicznie, jak gdyby chciała powiedzieć:

"Masz... Oto twoja Polina..."

Poszedłem do kuchni i ze złośliwą satysfakcją powiedziałem do Aniuty:

- Był Pietrow - nie ma Pietrowa! Aha!

Kiedy w miesiąc później nadeszły wieści o straszliwym trzęsieniu ziemi w Mesynie, pomyślałem sobie, że wizytę Poliny przeżyłem tak właśnie, jak trzęsienie ziemi.

W gazetach ukazały się fotografie
Tak, koniecznie przeżyć burzę! A zresztą - co ja plotę! Wyszłam za mąż i jestem szczęśliwa. Leonid ma rację, że szczęście osobiste to sprawa najważniejsza.<br><br>Po wyjściu Poliny zapadło milczenie. Ojciec poszedł do gabinetu, a matka zamyśliła się i pisała coś palcem w powietrzu. Krysia uśmiechała się do mnie ironicznie, jak gdyby chciała powiedzieć:<br><br>"Masz... Oto twoja Polina..."<br><br>Poszedłem do kuchni i ze złośliwą satysfakcją powiedziałem do Aniuty:<br><br>- Był Pietrow - nie ma Pietrowa! Aha!<br><br>Kiedy w miesiąc później nadeszły wieści o straszliwym trzęsieniu ziemi w Mesynie, pomyślałem sobie, że wizytę Poliny przeżyłem tak właśnie, jak trzęsienie ziemi.<br><br>W gazetach ukazały się fotografie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego