do roboty sam. Niewiele mi z tego przyszło. Zaczęły padać deszcze i nic nie zapowiadało, że się to skończy. Siedziałem kilka dni, ale w końcu wiadomo, że w górach jak zacznie padać, to może tak bez końca. Pomyślałem sobie, że przecież coś gdzieś trzeba robić, i poszedłem z tego miejsca, gdzie "diabeł mówi dobranoc" i gdzieśmy z Pawłem przesiedzieli, lekko licząc, dwa tygodnie.<br>Przychodzę do miasteczka i pierwszego spotykam Pawła. Taki sam, jak go zostawiłem, spity jak świnia, tylko że tym razem bardziej zarośnięty.<br>- Tyś pewnie z knajpy nie wychodził od tamtego czasu.<br>- Głupiś, wychodziłem na stronę.<br>- Co robimy? - zapytałem go wtedy, pamiętam, a