tym właśnie sierpniu, nie przygotowani na żadne niebezpieczeństwa, liczni turyści podziwiali tamtejsze cuda natury: gejzery, gorące błota, przepiękne wodospady, niezwykłą scenerię okolicznych łańcuchów górskich. Wśród zwiedzających park był sam "wielki bojownik", najjaśniejsza gwiazda militaryzmu amerykańskiego William T. Sherman, wówczas naczelny dowódca armii USA. Ze swego luksusowego obozu, którego na szczęście generała Indianie nie wykryli, w bezsilnej wściekłości obserwował, jak trzystu wojowników osłaniających swe rodziny i bydło kpi sobie z całej wielkiej armii Północnego Zachodu, i rozsyłał posłańców do pobliskich fortów z rozkazami niezwłocznego wymarszu garnizonów w kierunku trasy czerwonoskórych.<br>Jednym z najbliżej stacjonujących był Siódmy Pułk Kawalerii, odtworzony po klęsce, której