i never more! A jak! Was też okadzę, tak, tak, wam się to należy szczególnie! <br>Z głośników płynie jakaś francuska, niezrozumiała piosenka śpiewana delikatnym dziewczęcym głosem na brutalnym podkładzie techno, pełnym wywracających bebechy basów podbitych industrialnym brzmieniem. A może - myślę sobie - to wszystko to był rzeczywiście jeden wielki spisek samolubnych genów, fragment odwiecznej wojny plemników? Te nasze z Małgosią piesze pielgrzymki, trzy lata narzeczeństwa. Trzy lata zwijania się z pożądania, by w cnocie dotrwać do przysięgi małżeńskiej i mieć prawdziwą noc poślubną? Może to wszystko było naprawdę czymś innym, niż nam się zdawało? Może to chytra natura, powoli, w oparach religii