Typ tekstu: Książka
Autor: Krawczyk Piotr
Tytuł: Plamka światła
Rok: 1997
mój
dzień, bezsensowny mój wiek. Chodziliśmy jeszcze do szkoły. I te ślady
bezładnych moich kroków po ziemi. Cholera, ściska mnie za gardło. Te
piosenki, ten głos, to my, my, których już nie ma, choć zarazem i my,
którzy będziemy zawsze. Czy to dobrze, czy źle, tak usypiać we mgle,
senność gęsta jak śnieg, tak usypiać we mgle...


Było już szaro, świtało już, kiedy rozstawali się pod domem.

- Zosiu, przecież wiesz, że muszę to skończyć.
- Nie marudź, masz jeszcze trochę czasu. Chodź, rozerwiemy się.
Chodź, pójdziemy na jakąś może dyskotekę, potańczymy.
Adam zdumiony odłożył pędzelek. Odkręcił się w swoim obrotowym

fotelu.
- Co
mój<br>dzień, bezsensowny mój wiek. Chodziliśmy jeszcze do szkoły. I te ślady<br>bezładnych moich kroków po ziemi. Cholera, ściska mnie za gardło. Te<br>piosenki, ten głos, to my, my, których już nie ma, choć zarazem i my,<br>którzy będziemy zawsze. Czy to dobrze, czy źle, tak usypiać we mgle,<br>senność gęsta jak śnieg, tak usypiać we mgle...<br><br><br> Było już szaro, świtało już, kiedy rozstawali się pod domem.<br><br> - Zosiu, przecież wiesz, że muszę to skończyć.<br> - Nie marudź, masz jeszcze trochę czasu. Chodź, rozerwiemy się.<br>Chodź, pójdziemy na jakąś może dyskotekę, potańczymy.<br> Adam zdumiony odłożył pędzelek. Odkręcił się w swoim obrotowym<br><br>fotelu.<br> - Co
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego