śmiertelna samotność - wczoraj, kiedy go wywożono za bramę "Anzelma", dziwacznie i śmiesznie skulonego w żelaznej skrzynce taczek, wśród tłoczącego się szpaleru ludzi, robotników, towarzyszy...<br> Tak, tak. Powinien był pójść tam do nich z własnej woli, zanim wzywali, stanąć przed nimi i wśród nich : niechby go byli wtedy nawet żywcem rozszarpali, ginąłby z tym strasznym obrazem w oczach, z rozpaczą w duszy, ale przecież jak komunista, jak żołnierz przez wilki włóczony na pobojowisku. Powinien był, powinien... Ale już nigdy nie odzyska tamtej chwili...<br> W zaroślach, przez ciemne gardło wąwozu, połyskiwało bure rozlewisko rzeki. Gdzieś daleko, za ścianami lasów, zajęczał spazmatyczny, urywany gwizd