nie pozwalały, aby to on dostał mieszkanie. Inni jeździli na saksy, żeby na nie zarobić, albo zostawało im w spadku po kimś, kto wyjechał. A on czekał. Inni wynajmowali mieszkania, ale on za mało zarabiał, ledwo starczało mu pieniędzy na kort, na buty, jakie sobie wymarzył, na płyty. Siedział z gitarą na wersalce i uczył się grać kolejne kawałki. Za ścianą odgłosy życia rodzinnego, w którym go nic nie pociąga. Wychodzi tylko, żeby coś zjeść, i wraca do swojego pokoju. Przeczekuje, marząc o swoim życiu, które kiedyś na pewno się zdarzy. Jeszcze nie teraz, jeszcze potrzebuje trochę czasu, ale kiedyś zacznie