połowie nieba. Zwrócił wzrok ku horyzontowi i zmartwiał. <br>Szło za nim morze.<br><br>Jak okiem sięgnąć, rozciągała się spieniona <br>ściana tocząca się i połykająca ziemię. <br>Widział, jak ciska wściekłymi bryzgami, przewraca krzaki <br>i drzewa, kipi brudną pianą. Zbliżała się już <br>do zabudowań Tees, a za nią szło drugie uderzenie. Bury <br>wał, gładki, oślizły i milczący, toczył <br>się w nieodpartym pochodzie.<br><br>Awaru usłyszał obok siebie zdławiony okrzyk. Zoa przycisnęła <br>obie dłonie do ust, jej oczy stały się wielkie i nieruchome. <br>Morze nadchodziło, niosąc ze sobą nieubłaganą <br>śmierć. Dostrzegli je także rozproszeni na równinie <br>ludzie, którzy opuścili Tees. Zatrzymywali się jak wryci, <br>porażeni widokiem