Jakub wszedł. W przestronnym holu poczuł się niepewnie. Nerwowo rozglądał się po podłodze. Gdzieś musiały tu być. Gdzieś się chować. <foreign>Periplaneta americana</>.<br>W kuchni olśniewająca czystość. Żadnych zbędnych mebli, serwetek, wazoników, suchych kwiatów, dywanów, bibelotów. Tylko żółta terakota. Wszędzie. I gładkie ściany. "Stopy dostosowane do poruszania się po gładkiej, pionowej powierzchni" - zadzwoniło Jakubowi w mózgu. Przetarł dłonią czoło, jakby chciał zetrzeć natrętną, idiotyczną myśl.<br>- Może herbaty - za plecami usłyszał głos staruszki. Wzdrygnął się, jak ktoś przyłapany na gorącym uczynku.<br>- Jeśli nie sprawi to pani kłopotu, wolałbym coś zimnego. Ciepło dziś.<br>Kobieta podreptała do kuchni, zostawiając za sobą zapach proszku