blondynkę. Kiedy znikła na dobre, okazało się, że siedzi tak już prawie dwie godziny, a równocześnie poczuł głód, co niezbicie wskazywało, że najwyższy czas udać się do domu na obiad.<br>Wstał z podłogi nieco zdrętwiały, rzucił ostatnie spojrzenie na balkon blondynki, następnie zajrzał w głąb pokoju i zamarł.<br>Widok w głębi był dla niego ciosem w samo serce! Na krótką chwilę wszelkie władze fizyczne i umysłowe odmówiły mu posłuszeństwa. Zaraz potem w duszy jego rozszalała się straszliwa burza, tym straszliwsza, że wzmocniona rozterką. W tajfunie uczuć absolutnie nie mógł tak na poczekaniu rozstrzygnąć, czy spotkało go tragiczne nieszczęście, jakim była wyraźna