Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
w twarz. Docisnął do ziemi, lewą dłonią zakrył usta.
Pozm patrzył na ostrze zbliżające się do swojego gardła, na twarz Magwera.
- To nie ja, naprawdę, uwierz mi, nie zdradziłem nikogo, przecież byliśmy razem tyle czasu, po co...? - Magwer puścił Pozma, wstał. Zaczął się znów tłumaczyć, mówił szeptem ledwie słyszalnym pośród gniewnego szumu obudzonych ludzkim niepokojem drzew. - No powiedz...
Pozm podnosił się powoli, patrząc to na twarz Magwera, to na zaciśniętą na nożu dłoń.
- Powiedz...
- Tutaj! - krzyknął Pozm, odskakując. - Tu jest!
Magwer wypuścił nóż z ręki. Nie chciał już uciekać, nie mógł. Po co uciekać, o, Ziemio, gdy nic już nie znaczy
w twarz. Docisnął do ziemi, lewą dłonią zakrył usta.<br>Pozm patrzył na ostrze zbliżające się do swojego gardła, na twarz Magwera.<br>- To nie ja, naprawdę, uwierz mi, nie zdradziłem nikogo, przecież byliśmy razem tyle czasu, po co...? - Magwer puścił Pozma, wstał. Zaczął się znów tłumaczyć, mówił szeptem ledwie słyszalnym pośród gniewnego szumu obudzonych ludzkim niepokojem drzew. - No powiedz...<br>Pozm podnosił się powoli, patrząc to na twarz Magwera, to na zaciśniętą na nożu dłoń.<br>- Powiedz...<br>- Tutaj! - krzyknął Pozm, odskakując. - Tu jest!<br>Magwer wypuścił nóż z ręki. Nie chciał już uciekać, nie mógł. Po co uciekać, o, Ziemio, gdy nic już nie znaczy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego