przy kilkudziesiętnym personelu było nieprawdopodobne <page nr=84>.<br> Nieufnie przyglądał się pokornym twarzom i nie odpowiadał na ukłony. Po południu był w "Vesperii", tam przeglądał książki ewidencyjne, szukał czegoś po lodowniach, magazynach i komórkach, wreszcie pokłócił się o jakąś drobnostkę z tamtejszym kierownikiem i wściekły przyszedł teraz do "Pacyfiku". "Tu coś śmierdzi, coś gnije, trzeba tylko dobrze nosem pociągnąć." Zmrużonymi oczkami badawczo przyglądał się kelnerom, patrzył na bufetowca, na kasjera i na salę, do połowy już zapełnioną gośćmi, kłaniał się i odkłaniał znajomym, przy czym twarz jego wykrzywiała się boleśnie, jak gdyby go coś gryzło na plecach, a on nie mógł się tam podrapać