stok i przepaść.<br><page nr=23> Nagarnęłam śniegu w dłonie, zaczęłam go jeść. Diego z początku nie zauważył, gdzie jestem, dopiero później mnie dostrzegł. Rozwiązał sakwę, wyjął bukłak na wodę, schodzi z tym bukłakiem. Starałam się, by nic nie poznał po mnie, a już mi śnieg i cień zrobiły lepiej. Wzięłam bukłak, napełniłam go taką zlodowaciałą, brudną i zbryloną kaszą śnieżną.<br>- Będziemy mieli na drogę - powiadam. Diego też się tymczasem orzeźwił, nassał lodu i umył twarz. Spoglądam ku siodełku. Jasno tam. Ani jednej chmurki. - Diego - pytam - co jest za tym siodełkiem? Czy od razu zaczyna się królestwo Francji? - Nie wiem - westchnął. - Nie wiadomo, co się