Pana tą pisaniną nieustanną i dać czasowi płynąć w wieczność?..." Czeka na zaprzeczenie. Nie otrzymuje jednak odpowiedzi na to konkretne pytanie. Coraz trudniej jest sprostać panu Tadeuszowi podobłocznym lotom, płynąć na tych samych, wysokich falach, śpiewać w tej samej tonacji. Jak przyjmować, aby nie urazić pisarki, niedwuznaczne miłosne aluzje?... Czy godzi się płoszyć taką nadzieję, że na jej zaproszenie przyjadą z żoną do Grodna na wigilijną wieczerzę, a potem ona pojedzie z nimi na Nowy Rok do Florianowa, aby w błękitnej sypialni "przez okno szafirowego namiotu rubinowy zachód słońca oglądać?"... Co prawda, pisarka raz po raz obwarowuje swe pragnienie, pisząc, że: "mnie