minąć mnie bez słowa, jak większość pacjentów do tej pory, nagle zastąpił mi drogę, spojrzał na mnie groźnie i powiedział: "ty głupi chuju!", a potem zamierzył się pięścią i zdążyłem uniknąć ciosu tylko dlatego, że jego reakcje były spowolnione przez środki uspokajające, ja zaś żadnych leków nie brałem. Usiłował mnie gonić, ale uciekłem do ubikacji, a ponieważ z oczywistych względów nie było tam żadnych zamków ani klamek, zatarasowałem drzwi własnym ciałem. Tamten dobijał się przez dłuższą chwilę, napierał na drzwi, ale w końcu zrezygnował i gdzieś sobie poszedł. A ja z autentycznego strachu dostałem rozwolnienia.<br>Zastanawiam się, jak to możliwe, bym